10 najbardziej irytujących słów w 2012!
Zróbmy inaczej niż wszyscy – zastanówmy się wspólnie nad tym, jakie słowa w 2012 roku irytowały nas najbardziej! Zdaję sobie sprawę z tego, że w poszczególnych miesiącach roku królowały różne słowa, ale może by tak sięgnąć pamięcią i razem się zastanowić?
Najpopularniejszym słowem 2012 roku został wybrany parabank. Inne, sugerowane przez internautów, w dużej mierze miały wydźwięk polityczny lub po prostu pesymistyczny. Dlatego więc są tak popularne? Czyżby to nasza mentalność sprawiała, że zapamiętujemy tylko te słowa, które kojarzą się nam źle? Kryzys? Zamach? Ministra? Czy naprawdę Was nie irytują?
Proponuję małą zabawę. Napiszcie w komentarzach, jakie słowo (słowa) powinno wygrać plebiscyt na najbardziej irytujące w 2012. Ja przez kilka dni będę je zbierać, a następnie utworzę ankietę i wspólnie głosując zdecydujemy, co wygra.
Zaczynamy! 🙂
Moja propozycja na najbardziej irytujące słowo 2012: celebryta (może nie pojawiło się w języku polskim w ubiegłym roku, ale zdecydowanie za często było wtedy używane).
smoleńsk 😉
Unia Europejska
A mnie do białej gorączki doprowadzało wtrącanie angielskich słówek. Nie można powiedzieć 'codziennych’. Musi być 'casualowych’. Nie 'podstawowych’ tylko 'basicowych’.
Pozwolę sobie zgłosić nawet dwa słowa: prezeska (w sensie kobieta prezes, a nie sukienka) i marszałkini (w sensie kobieta na stanowisku marszałka).
Aczkolwiek – najbardziej irytuje mnie to słowo, używają go ludzie, którzy chcą pokazać, że są niby oczytani i niby inteligentni. A tak naprawdę nic nie czytają, a swoją wiedzę czerpią z gdzieś zasłyszanych opinii. „Aczkolwiek wolę to lub to…” – dla mnie przejaw zadufania w sobie.
Ehm, nie jestem native speakerem polskiego, ale nie podoba mi się, kiedy się mówi o dziecku: ale cwaniak!
Ja z zawodowej perspektywy powiem, że najbardziej denerwującym słowem roku 2012 zostaje… GRAFICZKA.
Podobnie do ww. celebryty, słowo nie jest nowe, ale zdecydowanie w ciągu ostatniego roku usłyszałam je zbyt wiele razy.
Za każdym razem, kiedy je słyszę mam przed oczami ten obrazek 'graficzki’: http://img.sadistic.pl/pics/ea16d54890fd.jpg
Sztuczne dodawanie polskich końcówek do nazw zawodów naprawdę mnie irytuje…
Najbardziej irytującym mnie słowem i doprowadzającym do szewskiej pasji jest:
„Dobra, dobra”
oraz „oj tam, oj tam” – jak to słyszę, to po prostu gotuje się cały w środku bo to jest powtarzane bezmyślnie, jak z katarynki…
Oj tam oj tam. Bez przesady
1.smolensk
2. wartoscikatolickie
3. rodzina
4. cywilizacjasmierci
5. kryzys
6. cenzura
7. mamamadzizsosnowca
8. ataknakosciol
9. marszniepodleglosci
10. platformacyfrowa/multiplex
irytujący „filmik”: pełno tego w sieci; to nie film, bo za krótki i zbyt błahy; czym więc jest? no „filmikiem”, bo nic twórczego nie przychodzi nam do głowy 🙁
Moim typem jest „jestę blogerę”, na widok którego podnosi mi się ciśnienie…
Racja, tak samo jak „Jestę piratę” i inne w tym stylu (pomijając „Co ja pacze?”)
A po co w ogóle wybierać takie słowa? Jak kogoś jakieś słowo irytuje, to jest to chyba sprawa między tą osobą a jej psychoterapeutą.
@anoriell
Zabawne, za każdym razem, kiedy ktoś na to narzeka, mam przed oczami ten obrazek: http://static0.blip.pl/user_generated/update_pictures/2010717.jpg
Hłe, hłe, hłe! Szkoda, że nie ma przycisku „lubię to!” 😉
@AJ Racja, też się nad tym zastanawiałam, ale powiedzmy, że słowo grafik zaczęło mieć w naszym języku dwa znaczenia i nie denerwuje mnie tak jak graficzka.
Podobny stosunek mam do wspomnianej wcześniej prezeski, albo reżyserki. Sztuczne tworzenie damskich odpowiedników zawodów jest bez sensu. Zwłaszcza, że prezeska to sukienka, a reżyserka to pokój, w którym siedzi reżyser a nie zawód!
No to powiedzmy, że słowo graficzka też zaczęło mieć w naszym języku dwa znaczenia. Mówienie o sztucznym tworzeniu nie ma sensu, bo cały język tak powstał, że ktoś wziął i stworzył, samo się nie zrobiło. W języku wiele słów ma więcej niż jedno znaczenie, a tu się nagle okazuje, że niektórym słowom nie wolno mieć różnych znaczeń, jeśli jednym z nich jest określenie kobiety.
proponuję korporacyjne „monitować” o mobilizowaniu i przypominaniu komuś o czymś i ASAP, o którego znaczenie jako niepoprawna humanistka musiałam spytać z narażeniem na uznanie mnie za ufoludka.
Najbardziej irytujące i dość popularne słowa – „zadanie domowe”.
A tak w ogóle, to mamy dziwną matematyczkę, zadała około 20 zadań na ferie! Przecież ferie są po to, żeby odpoczywać, zrelaksować się, a nie, żeby odrabiać całe 2 tygodnie zadania z algebry!
Najbardziej mnie irytują słowa:
graficzka, prezeska (w sensie – kobieta prezes), profesorka (przecież może być „pani profesor”, ale nie, mówią „profesorka”), ministra…
Do całości – wtrącanie angielskich słów, „a tak BTW”, „Ktośtam spotkał się face to face z kimśtam”… Wymieniała dalej nie będę, to mogłoby zająć mi kilka dni.
Że tak powiem!!!! aaaaa to jest straszne 🙂
„smoleńsk”, „oj tam, oj tam” i „wisienka na torcie”
Oj tam oj tam