Coś o napływie zagranicznego słownictwa do naszych ust

Dziś parę słów na temat wyrazów, które jeszcze niedawno w naszym języku nie istniały. Jest to związane z błyskawiczną technologizacją. Nad językiem ciąży to brzemię, że musi nad nią nadążać. Otóż, przedmiotem moich zainteresowań będą teraz wyrazy e-mail i SMS.
Nawet ze względu na swoją odmianę różnią się od tradycyjnych form korespondencyjnych. Mówimy:

Spodziewam się listu, telegramu, faksu, ale zwykle nie e-mailu, tylko e-maila. Mówimy też: Dostałem e-mail, wysyłam SMS albo – zwłaszcza potocznie – dostałem e-maila, wysyłam SMS-a.

Nie mówimy natomiast:

Dostałem lista ani wysłałam telegrama (sic!).

Potoczna forma mejl, choć nie ma jej jeszcze w wielu słownikach, jest godna poparcia. Dzieje się tak przez to, że wysyłanie e-maili nie jest czynnością wykonywaną tylko przez niektóre grupy społeczne, a jest tak rozpowszechniona, że korzysta z tego każdy.

SMS jest w naszej świadomości już tak samo obecny, więc nie może dziwić pisownia esemes, esemesa, esemesy, itd.  Mimo wszystko przeważa dalej pisownia SMS, jak zapewne wiecie, od angielskiego Short Message Service.

Są Ci, którzy piszą sms i tak akcentują ten skrót z angielska – na ostatnią sylabę, nie tak, jak np. jest z pekaes-em.
Istnieje już też czasownik SMS-ować, zwykle w ten sposób zapisywany. Zauważyłam już to jakiś czas temu oglądając reklamy i słuchając ich:

Rozmawiasz i SMS-ujesz, skąd chcesz

– głosi hasło operatora gsm.

W dzisiejszym artykule oparłam się o Słownik wyrazów kłopotliwych Mirosława Bańki.