Kiedy jedno „i” a kiedy dwa?

Postanowiłam dziś napisać parę słów na temat zaproponowany w mailu przez Przemka z eRIZ’s weblog. Mianowicie o tym, kiedy na końcu wyrazu stawiamy i, a kiedy ii.

Jest to w języku polskim twardy orzech do zgryzienia. Dotyka żeńskich rzeczowników miękkotematowych. Zwłaszcza, jeśli dotyczy on rzeczowników, których temat kończy się zmiękczoną spółgłoską wargową (b’, p’, m’, w’, f’, gdzie ’ to fonetyczny zapis miękkości).

Długo zastanawiałam się nad realnym wyjaśnieniem, szukałam zasady. Okazała się ona dość nieoczekiwana, otóż w wypadku rzeczowników mających w mianowniku (M.) liczby pojedynczej (l.p.) końcówkę -a pisze się w dopełniaczu (D.) liczby pojedynczej (l.p.) dwa i, wtedy gdy są zapożyczone. Jedno i piszemy wtedy, gdy są rodzime.

Nie pozostając gołosłowną, podaję przykłady:

Zapożyczone:

– armia (armii)
– szałwia (szałwii)
– geografia (geografii)

Rodzime:

– ziemia (ziemi)
– skrobia (skrobi)
– stągwia (stągwi)

Łatwiej jest w wypadku rzeczowników spółgłoskowych, wtedy zawsze piszemy jedno i.

Przykłady:

– marchew (marchwi)
– brukiew (brukwi)
– cerkiew (cerkwi)

Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, iż nie wyjaśniłam tej zasady zbyt jasno, aczkolwiek wydaje mi się to w tym przypadku niemożliwe. Jednocześnie wiem, że naprawdę niewielu Polaków tę zasadę świadomie praktykuje, a polega raczej na swoim językowym instynkcie.

I nie pytajcie skąd macie wiedzieć jakiego pochodzenia są dane wyrazy, wiem, że czasem z tym trudno, jednak pamiętajcie, że większość wyrazów i tak nasza nie jest 😉 Taki żarcik.