Tą czy tę?
Które zdanie jest poprawne?
Podaj mi tą książkę
czy
Widziałam Cię z tą książką
? 🙂
poprawna odpowiedź – widziałam Cię z tą książką.
Dlaczego?
Ponieważ tą używa się tylko w połączeniu z narzędnikiem.
(z) kim, (z) czym? z tą książką.
Dlaczego podaj mi tą książkę jest niepoprawnie?
Ponieważ w połączeniu z biernikiem (a książka przybrała tutaj właśnie taki przypadek) używamy w liczbie pojedynczej wyłącznie tę!
kogo, co? tę książkę.
Zatem podsumowując:
W formi pisanej używamy:
tę – w połączeniu z biernikiem
tą – w połączeniu z narzędnikiem
więc:
kocham tę osobę
ale
kocham się z tą osobą
Pamiętajcie, że jest to prawidłowa pisana forma. Jeśli chodzi o mówioną, to zarówno tę, jak i tą możemy uznać za dopuszczalne 🙂
@Macia: widzę, że wprowadzasz pomysł w życie 🙂
W sumie ma to jakiś sens – w ten sposób można przyciągnąć czytelnika na dłużej; przeczytanie tego komentarza (ze zrozumieniem) zajęło mi 3x więcej czasu, niż normalnie 🙂
W rzeczy samej, Bushee.
Teoretycznie rzecz biorąc Krystianowi trudno odmówić jakiejś tam logiki. Być może faktycznie rozwój języka mówionego, a co za tym idzie i pisanego, to ciąg kolejnych pozwoleń na uproszczenia i ukłonów w stronę użyteczności języka (choć w innym miejscu na tym blogu pisałem już o tym, że użyteczność nie może być jedynym i najważniejszym kryterium w tym względzie), jednak nawet jeśli pozwolimy sobie na postulowaną przez Krystiana kreatywność słowotwórczą, ortograficzną i składniową, zajdziemy tak daleko, że nie będzie już powrotu. Dlatego też tutaj także muszą istnieć jakieś granice.
Problem jednak w tym, że granice kreatywności i pomysłowości ktoś jednak musi narzucić. I musi zrobić to arbitralnie.
W dodatku nie może się to odbywać w sposób niekontrolowany i bezrefleksyjny. Nawet sygnalizowana przez użytkownika AJ zmiana z „tamtę” na „tamtą” odbywała się przecież w relatywnie długim czasie, a więc na przestrzeni całych dekad, jeśli nie wieków.
Myślę, że wymóg przejrzystości i czytelności tekstu mówionego i pisanego – paradoksalnie – musi prowadzić do zaostrzenia rygorów językowych, albowiem dowolność traktowana bałwochwalczo, jak się okazuje, prowadzi w ślepą uliczkę karykatury języka.
Zabawne, ale przypisujesz Krystianowi rzeczy, których nie napisał. To jest właśnie takie zaczadzone kadzidłem smędzenie, do którego wcześniej nawiązywałem.
Zdajecie sobie sprawę, obrońcy Języka i Kaganka (Kagańca?) Oświaty, że jeszcze sto lat temu nie było poprawnościowców spod znaku Miodka i Bralczyka, dzięki którym jedni ludzie skretynieli, a drudzy stroją się teraz na Znawców i Piewców?
Przez kilka wieków polszczyzny język radził sobie doskonale. Teraz nagle potrzebuje całej armii i kleru językowego, który ma za zadanie wyjaśnić wszystko maluczkim. Bo przecież sami się językiem posługiwać nie potrafimy. :))))))
Już nie mówię o tym, że indywidua pokroju użytkownika „Zbyszek” mieszają demagogicznie użycia w mowie potocznej (i przede wszystkim – w mowie) z językiem urzędowym, oficjalnym, czy jakimkolwiek innym socjolektem. No, ale widać że wielu z nas przynajmniej czytało Schopenhauera. ;)))))
Zdajemy sobie sprawę, oj, zdajemy.
A tak naprawdę…
Z polszczyzną, która na przestrzeni wieków rzekomo dawała sobie radę jest jak z potworem z Loch Ness. Wszyscy o nim mówią, a nikt tak naprawdę nie widział. Czy ta polszczyzna istotnie dawała sobie radę?
Verius dicam to, szanowny k., etiam z plebsu zwykłego ludeczkowie taką polszczyzną signa swojej miłości do języka dawali, że dzisiaj bez słownika ani przystąp. Młody był to język i vere trudno było od panu Zagłobie podobnych wymagać, aby honorfice polszczyzną bez zająknięcia mówili. Zgoda.
Myliłby sie jednak ten, który by tamtejsze środowiska za ferajnę językowych anarchistów chciał brać, zapomniawszy, że tak jak dziś od czci i wiary odsądza się nieuków niemiłosiernie język polski psujących, tak wówczas nie polszczyzna, a łacina gęstym żywopłotem zasad i reguł obwarowana była. A niechby pan Zagłoba, albo inny jakiś kronikarz Pasek złego przypadku w swej łacinie użyli (bo w polszczyźnie nawet temu ostatniemu zdarzało się palnąć byka), zaraz za nieuków wzięci by byli. Jako i dziś niektórych się bierze.
Zatem nie jest, drogi k., prawdą, jakoby wieki temu w międzyludzkiej komunikacji werbalnej reguły żadne nie obowiązywały. I owszem, wcale ostre i niełatwe.
Dlaczego dziś miałoby być inaczej?
„Zatem nie jest, drogi k., prawdą, jakoby wieki temu w międzyludzkiej komunikacji werbalnej reguły żadne nie obowiązywały.”
Znowu obok tematu, choć k. się myli w wielu kwestiach.
a „tą księgowość” czy „tę księgowość”? 🙂 albo od czego zależy?
tę księgowość, a od czego to zależy wyjaśniłam we wpisie.
Przyznam sie, ze zawsze uzywalam formy „tą ksiazkę”
-daj mi tą ksiazkę
– tą czy tamtą?
Dziekuje, ze sie doinformowalam, ale teraz mam kolejne pytanie.
– daj mi tę ksiazkę
tę czy tamtę???
Daj mi tę książkę, ale podaj mi tamtą książkę :>
’pójdę tam w tą niedzielę/sobotę czy w tę niedzielę/sobotę? i do jakiej zasady to podpiąć?
Pójdę tam w tę niedzielę/sobotę. Zasady są wyjaśnione w poście.
W poście są dwie zasady, odnośnie nadrzędnika i biernika. Nie widzę związku w przypadku akurat tego przykładu z niedzielą i sobotą… 🙁
Biernik – w kogo/w co? – w tę sobotę…
jak ja nienawidzę nowotworów typu: „psycholożka, filolożka”,
na to ostatnie to nawet ff się buntuje…
@Up
Proponuję podejść filozoficznie 😀 Oni sobie zadają pytanie typu „dlaczego?”, zamiast natychmiast negować 😉 A żeby znaleźć odpowiedź, filozofem już być nie trzeba 😀
@Topic
Książka jest tu akurat nie najlepszym przykładem. IMHO większość ludzi sugeruje się końcówką od książki:
tĄ książkĄ, tĘ książkĘ.
Co w tym kontekście jest owszem poprawne. Schody się zaczynają, kiedy mamy rzeczownik żeński kończący się na spółgłoskę, taki jak krew, kość, miłość. Jednak wtedy problem jest tylko z biernikiem (tę, czy tą kość?), natomiast w narzędniku już działa: tą krwią, tą kością itd.
Świetny jest ten Twój, Magdo, przykład z „panią”. Nie zwróciłem nigdy na to uwagi, a szukałem tego 😉
Ale PRAWDZIWE schody zaczynają się dopiero wtedy, gdy przed rzeczownikiem nagle wstawimy przymiotnik:
tą ciekawą książkę, czy tę ciekawą książkę?
ludzie sugerujący się końcówką mają tu już poważne problemy 😉
Pozdrawiam
Ręce mi opadły po przeczytaniu komentarzy Krystiana, AJ i k. :/ Do tej pory myślałem, że niepoprawne posługiwanie się naszym pięknym językiem uwarunkowane jest tylko niskim ilorazem inteligencji. Teraz jednak rozumiem, że wpływ na to ma również zwykły brak wrażliwości estetycznej (choć pewnie obie te cechy są ze sobą powiązane). Świat „schodzi na psy” (mam tu na myśli zanikanie wartości), a tacy właśnie ludzie z radością temu przyklaskują. Najgorsze jest jednak to, że przekażą swoje „mądrości” potomstwu i w nieodległej przyszłości język polski przestanie w ogóle istnieć.
Pisanie takich komentarzy jak twój jest uwarunkowane niskim ilorazem inteligencji.
A w przypadku: „Opinię tą/tę wyraził…”
Zgodnie z zapisam powinno być „tę” bo kogo?/co?(widzę) opinię.
Czy jednak „Opinię tę wyraził…”- nie brzmi dziwnie?
Może pokręciłam coś w toku mojego pokrętnego rozumowania? Z góry dzięki za pomoc 🙂
Tak właśnie – „Opinię tę wyraził”. Nie brzmi dziwnie 🙂
uff.. teraz juz inaczej patrze na swiat. Zawsze mnie meczylo te TA i TE, teraz juz wiem jak poprawnie uzywac takiej formy . pozdrawiam
Czasami rzeczywiście „tę” brzmi nieszczególnie. Zbyt „inteligencko”. Zwłaszcza w mowie potocznej. W takich przypadkach zazwyczaj nie akcentuję nosowego brzmienia końcówki. Wychodzi mniej pretensjonalne „te”. I ono jest już znośne nawet w rozmowie w gronie osób nie za bardzo uwrażliwionych językowo.
Zgadzam się. Mnie również często zdarza się pominąć tę nosowość, żeby nie zabrzmiało zbyt, hmm, właśnie „inteligencko”.
Walczę jak z łupieżem z formą „tą” książkę, płytę,sytuację… Podobnie, jak z wł(an)czaniem i matemat y ką akcentowaną na „y”. Póki co, znajomi zazwyczaj się z lekka obrażają :), zaś moja córka grzecznie poprawia, po czym znów słyszę „mamo, nie włanczaj…” 🙁 Ale jestem cierpliwa. Bo w walce z łupieżem trzeba być cierpliwym, prawda? 🙂