WłĄczać – nie WłANczać
To właściwie jeszcze częstszy błąd niż ten opisywany w poprzednim poście. Wszyscy mówią [włanczać], mało kto [włonczać]. Byłoby to o tyle tolerowane, gdyby wysławiali się tak tylko „zwykli” ludzie, ale niestety robią tak też osoby publiczne, politycy i dziennikarze.
Dlaczego ludzie mówią tak odruchowo?
Jak w wielu przypadkach przyczyną jest niewłaściwa analogia – na przykład dokonanemu czasownikowi wykończyć odpowiada niedokonana forma wykańczać. Z dokonanym wyłączyć nasuwa się forma niedokonana wyłanczać.
Ważne są również względy fonetyczne – łatwiej wymówić słowo z dwiema identycznymi samogłoskami niż z różnymi.
Zapamiętajmy:
[Włonczać] to jedyna dobra mówiona forma. Nie mówmy włanczać!
Dla zaintreresowanych zapraszam do lektury artykułu językoznawcy Krystyny Gąsiorek na temat włączać – TUTAJ (Link otworzy się w nowym oknie)
Oooo tak…
A jeszcze „wziąść”, „10 złoty”, „dwutysięcznego drugiego (roku)”, „KErfur” i „bynajmniej” zamiast „przynajmniej” 🙂
Gdzie lezy problem w wymowie [kerfur]? Do wymowienia slowa w jezyku rodzimym, a raczej spolszczonej jego wersji, wymagana bylaby znajomosc jezyka francuskiego. Statystycznie jednak znajomosc angielskiego jest o wiele wieksza stad tez podejrzewam taka wymowa.
Gdzie? W dudzie.
Jak ktoś ZNA angielski, to nie powie [kerfur], choćby nie wiem co.
O tym też pisałam 🙂
Tak? 🙂
„Kerfura” nie znalazłem 😛
Złotych w tym kontekście – również 🙂
Byłbym również ciekaw opinii i uzasadnienia Pani Filolożki na temat „ustąp mi miejsca / miejsce”.
No tak, nie o wszystkim 🙂 o „kerfurze” nie pisałam i o złotych w tym kontekście również.
Prawidłowe oczywiście jest ustąpić miejsca (+ D), może kiedyś napiszę o tym szerzej 🙂
Pamiętam właśnie inne uzasadnienie, że jest tak samo, jak w przypadku chleba: „Podaj mi [trochę] chleba” ws. „Podaj mi chleb” (bochenek) – czyli nie „ustąp mi [trochę] miejsca”, tylko „ustąp mi [swoje/twoje/jedno] miejsce”, bo przecież nie chodzi o kawałek, tylko o całość. Byłbym ciekaw zapoznać się z odmiennym uzasadnieniem!
W przypadku chleba – nie wydaje mi się to uzasadnienie trafne. Przecież równie dobrze można podać cały chleb, jak i jego kawałek 🙂
W gruncie rzeczy, miejsca nie trzeba ustępować całego; równie dobrze mogą na nim usiąść dwie osoby, jeśli jedna z nich odstąpi drugiej tylko trochę.
A bardziej rzeczowo – ustępuje się 'kogo? czego?’, a nie 'kogo? co?’, więc na pewno będzie dopełniacz. A 'miejsce’ w dopełniaczu brzmi właśnie 'miejsca’.
Bushee, idealnie wyjaśniłeś to za mnie 🙂
A kto niby definiuje, że „ustępuję się 'kogo, czego?’ a nie 'kogo? co?’ Wybaczcie, ale dla mnie, obcokrajowca, nie jest to ani jasne, ani tym bardziej poparte przykładami z dobrych źródeł.
Czy zatem powinno być
„ustępuję ci prawA pierwszeństwa”?
„ustępuję ci pierwszeństwA na rondzie”?
„ustępuję ci swego chelba”?
„ustępuję ci swego ubrania”? zamiast „ustępuję/odstępuję ci swe ubranie”?
Nigdy w życiu nie zetknąłem się z tą formą, mimo iż niejedno już widziałem.
PS. „Ustąp mi swojej kolejki” ??? Brrrr…
Rada Języka Polskiego.
I właśnie tak, jak napisałeś w przykładach, powinno być.
Ustąp mi swojej kolejki? a to można mieć swoją kolejkę? 🙂
A skąd pochodzisz, jeśli można wiedzieć?
Dobrze, „miejsca w kolejce”, które jak najbardziej mieć można 🙂 Nie chciałem się powtarzać z miejscem, tym bardziej że uproszczony zwrot istnieje w obiegu potocznym.
Z Ukrainy. Ale nie stosuję rozwiązań znanych w językach wschodnich wobec polszczyzny, gdyby ktoś zechciał tak uznać – choć czasem jest to bardzo pomocne (m.in. w kwestiach rz/ż, o/ó itd., oraz w interpunkcji).
Owszem, w ukraińskim, rosyjskim i białoruskim „ustępować” (lub stosowny ekwiwalent) występowałoby wraz z „kogo, co”. Ale przecież w Polsce tak właśnie mówią i piszą, zatem czy wszyscy (no, prawie wszyscy) znajdują się w niewoli rusycyzmu? 🙂
Czemu uważasz, że wszyscy? 🙂 przyznam, że ja częściej spotykam się z „ustąp mi miejsca”…
Bo takie mam (miałem) wrażenie. A że zdania są w tym zakresie mocno podzielone (powiedziałbym, na najwyższym wręcz szczeblu), to i odbyła się zupełnie ponadprzeciętna polemika wobec tych napisów w autobusach – z udziałem choćby dziennikarzy „Wyborczej”. Stąd właśnie ten argument o kawałku chleba lub bochenku chleba.
Czy w języku polskim czynność polegająca na przekazaniu czegoś komuś może powodować różne formy przypadkowe?
Udziel / daj /podaj / przekaż / rzuć / przynieś / odstąp/ … / mi – – – czy zawsze musi być „chleba”, czy w niektórych przypadkach jednak „chleb”? Jest w tym jakaś reguła? Czy to tylko kwestia użytkowego przyzwyjaczenia?
Gwoli ciekawości mogę powiedzieć, że np. w rosyjskim może być i „podaj mnie syr”, i „podaj mnie syra”, a nawet i „podaj mnie syru” (pierwszy przykład – biernik; drugi i trzeci – to dopełniacz) – które to wszystkie trzy formy są prawidłowe, choć może różnią się kulturowo (trzecia jest tak jakby bardziej przestarzała) lub też regionalnie, bo końcówka „u” po „r” jest bardziej właściwa językom zachodnioruskim, bliższym polskiemu.
Tak samo i zbieżny przykład z polszczyzną:
„ja słuszaju muzyku – ja nie słuszaju muzyki” (choć równie poprawną, a i bardziej współczesną formą jest „je nie słuszaju muzyku”). W polskim więc zamiana biernika na dopełniacz przy negacji jest konieczna, w rosyjskim – fakultatywna. Czy rzeczywiście w polskim podobne końcówki są ściśle określone jako poprawne lub niepoprawne?
Podajac przyczyne procesu, autorka pisze o dwu mozliwych interpretacjach. Analogia jest ciekawym wytlumaczeniem i z cala pewnoscia doskonale sprawdza sie w przypadku pojawienia sie formy „wziasc”, ktora w zaden sposob nie jest udogodnieniem, tudziez adaptacja jezyka stale dazacego do uproszczenia, niemniej jednak nie wydaje mi sie glownym powodem istnienia formy [wylanczac]. O wiele bardziej przekonuje mnie hipoteza o naturze fonologicznej. Dodalbym, ze nie tylko obecnosc dwu tych samych samoglosek jest ulatwieniem. Centralne [a] jest o wiele blizsze tylnemu [o] i przy sasiedztwie przedniego [y] w pierwszej sylabie ulatwie prace aparatu mowy. Forma [wylanczac] ma wiec swoje zalety, a to wystarczy jezykowi na przyjecie jej jako bardziej atrakcyjnej i umozliwia przetrwanie a nawet rozpowszechnienie sie. W ten sposob jezyk ewoluuje. Nie rozumiem buntu niektorych na tego typu zmiany 🙂
Ja rozumiem, ale nie akceptuję. Gdyż, jak zauważyłeś, mamy tu do czynienia nie z błędem wynikającym z ignorancji, lecz z naturalnymi mechanizmami pozytywnej (usprawniającej) ewolucji języka.
Podobnie nasza pani filolożka rozumie charakter zjawiska, ale go nie akceptuje – prawdopodobnie z jakiegoś szkolnego podświadomego przeświadczenia, że nie po to sama wyćwiczyła sztuczne powstrzymywanie naturalnego odruchu, żeby teraz nie wymagać tego od innych, a przynajmniej od osób publicznych. (Trochę jak z byłymi palaczami, którzy teraz nie tolerują palenia i bezlitośnie tępią palaczy.) Dlatego używa określeń: „błąd”, „niestety”, „niewłaściwa analogia” (nie wiedziałęm, że może coś takiego istnieć, ale pół biedy, bo mógł być „niewłaściwy odruch”), mimo, że w pełni rozumie przyczyny i przyznaje, że „włanczać” jest łatwiej.
Smutne, że na czele tych „niektórych” stoi medialny guru językowy – prof. Miodek, który kompromituje się przed kamerami potępiając to zjawisko językowe ze względu na… ortografię!
Spotkałem się też z używaniem „wyłonczać” i to u osób z wykształceniem wyższym technicznym.